Ten klucz uratował mnie, gdy utknąłem na drodze do Timbuktu

Moja mama mówiła, że każdy dorosły powinien umieć zrobić szybki makaron marinara. Ja dodałbym jeszcze jedną niezbędną umiejętność: umiejętność posługiwania się kluczem.

Po semestrze spędzonym za granicą w Ghanie, razem z innym studentem wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać do Timbuktu. Połączyliśmy siły z facetem, który posiadał wysłużonego Peugeota 504, sedana z płytą poślizgową pod spodem, umożliwiającą lekki off-roading. Nie jestem pewien, czy zdawaliśmy sobie sprawę ze skali naszej podróży. Ze stolicy Ghany do Timbuktu jest mniej więcej taka sama odległość jak z Nowego Orleanu do Chicago, ale dwa razy dłuższa z powodu fatalnych dróg. Po trzech dniach dotarliśmy do właściwego kraju, Mali, ale nie do Timbuktu, ponieważ piasek był zbyt głęboki, by można było prowadzić samochód na dwóch kołach. Musieliśmy zawrócić.

Jadąc na południe w Togo, tuż za znakiem ostrzegającym przed słoniami, igła woltomierza Peugeota zachybotała się, a następnie opadła w kierunku zera. Silnik zaczął przerywać pracę, więc starałem się dojechać na szczyt kolejnego wzgórza. W ten sposób, gdybyśmy musieli wcisnąć ręczną skrzynię biegów, przynajmniej bylibyśmy skierowani w dół. Dotarliśmy na szczyt akurat w momencie, gdy silnik zgasł na dobre. Otworzyłem maskę. Diagnoza: uszkodzony alternator.

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie nazwał mnie idiotą. Używał francuskiej wymowy słowa "dioda", dee-YODE.

Na szczęście miałem swoje klucze płasko-oczkowe, które spakowałem na wszelki wypadek. Z alternatorem w ręku, wróciłem autostopem 12 mil do miasta Sokodé, gdzie, jak się okazało, był salon Peugeota. Gdy już tam dotarłem, użyłem mojego słabego francuskiego i solidnych umiejętności pantomimicznych, aby przedstawić mój problem. Facet od części zamiennych miał w magazynie nowy alternator. Idealnie. Z wyjątkiem ceny: równowartość 900 dolarów. Zapytałem o część używaną. Wskazał na drugą stronę ulicy człowieka, którego nazwał "monterem".

Monter był monterem rur, kowalem i mechanikiem. Boso, stojąc przy kowadle obok otwartego ognia, sprawdził mój padnięty alternator.

"Idiota!" wykrzyknął używając francuskiej wymowy z akcentem na ostatnią sylabę.

"Masz rację, jestem idiotą" - odpowiedziałem.

"Idiota!" powtórzył, tym razem z większym entuzjazmem.

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie nazwał mnie idiotą. Używał francuskiej wymowy słowa "dioda", dee-YODE. Alternatory mają diody, aby prąd płynął we właściwym kierunku. To była moja dioda, która zawiodła, a nie cały alternator. U dealera nowa dioda kosztowała tylko 10 dolarów.

Podpiąłem się z powrotem do porzuconego samochodu i przy pomocy mojego cennego klucza przykręciłem alternator z powrotem. Zapłon włączony, drugi bieg, sprzęgło wciśnięte, zaczęliśmy staczać się ze wzgórza. Wcisnąłem sprzęgło i silnik Peugeota ożył. Zima, która spowiła twarz mojej koleżanki, gdy samochód się zepsuł, zmieniła się w wiosnę, a potem w lato, gdy obserwowała, jak woltomierz podnosi się z martwych.

Udało nam się dotrzeć do stolicy Togo, Lomé, przed zmrokiem, a następnego dnia do sąsiedniej Ghany. Wyczucie czasu okazało się kluczowe. Pierwszej nocy, gdy wróciliśmy, frakcja ghańskiego wojska dokonała zamachu stanu, obaliła prezydenta i zamknęła granice. Bez moich ruchów ninja z tym kluczem, utknęlibyśmy po złej stronie granicy, próbując zebrać pieniądze na jedzenie i schronienie poprzez licytację martwego Peugeota. Z naciętą szczęką na otwartym końcu i krzywką blokującą na końcu pudełka, klucze Extreme Grip Craftsmana chwytają zaokrąglone elementy złączne z pięciokrotnie większą siłą niż standardowy klucz. Zestaw pięciu sztuk kosztuje 60 dolarów.